Końcówka dnia, ostatnie promienie słońca przebijają się przez gęsty las. Zmęczenie po całym dniu jazdy z mocnymi interwałowymi akcentami daje się we znaki, jednak wizja stracenia 650m wysokości na niecałych 3km działała elektryzująco. Takiego finału jednak nie spodziewaliśmy się.
Początkowo ścieżka wiję się wąż pomiędzy drzewami i nagle zamienia się w prawie pionową ścianę ciągnącą się przez circa 500m. Niezbyt trudna technicznie, lecz kosmicznie nachylona daje się okiełznać jedynie dzięki świetnej przyczepności ściółki. Zwłoki wywieszone za rowerami, palce ściskające klamki hamulców, smród gotujących się tarcz. Na sam koniec szybkościówka i meldujemy się pod limuzyną z wielkimi bananami na twarzach
Komentarze (0)